TOP Oprawy

Artykuły


Przeczytaj również

Stałe pozycje


Reklama

Wyszukiwarka

Sondy

14.06 - Z wizytą na Euro: Polska-Rosja

Ultras Polska Ponieważ wpadło mi w ręce kilka biletów na Euro, postanowiłem zobaczyć na własne oczy jak to wszystko wygląda. Nastawieni na totalny piknik wzięliśmy ze sobą dziewczyny/żony i pojechaliśmy do Warszawy poczuć specyficzną atmosferę Euro. Droga do Warszawy zaskakująco luźna. Po drodze mijamy wiele polskich jak i równiez kilka rosyjskich samochodów z kibicami. Prezydent Warszawy tak skutecznie nastraszyła ludzi przed korkami w mieście, że bez żadnych problemów docieramy pod sam Torwar, gdzie zostawiamy samochód.

W pobliżu stadionu Legii widać już małe grupki kibiców rosyjskich. Najpierw postanawiamy ruszyć na Starówkę. Na miejscu zastajemy ogródki wypełnione zmieszanymi kibicami Rosji i Polski. Większość osób z pomalowanymi twarzami, czapkami, perukami itp. Mijamy również kilka grupek nastawionych na pozasportowe emocje. W większości Polacy, jednak dało się zauważyć również rosyjskich chłopaków nastawionych na taki rodzaj rozrywki. Zasiadamy w jednym z ogródków. Kilka osób próbuje coś krzyknąć, trochę im pomagamy, jednak do śpiewów włącza się niewielu ludzi. Większośc woli nagrywac filmiki... Znudzeni piknikową atmosferą postanowiliśmy zobaczyć co dzieje się w okolicy strefy kibica. Ledwo co oddaliliśmy się z Placu Zamkowego, a tam słychać gromkie "ruska k..." i strzelają kolejne achtungi. Był to znak, że Rosjanie niekoniecznie będą musieli czuć się dzisiaj całkowicie bezpiecznie na mieście.

Do strefy kibica udaliśmy się autobusem miejskim. Nie była to jednak dobra decyzja. Kierowca, w wyniku zmiany organizacji ruchu całkowicie się pogubił. Wysiadał co chwila pytając Policję o drogę aż wreszcie wyciągnął... mapę miasta. Wysiedliśmy więc w połowie drogi i poszliśmy dalej "z buta". Wchodząc do strefy kibica mieliśmy okazję przekonać się pierwszy raz ze śmiesznymi regulaminami UEFA. Zatrzymano nas na bramkach, bo mamy za dużą flagę (5x1,5). Z doświadczenia wiedziałem, że może być problem na stadionie. Ale że do strefy kibica nie można wnieść to trochę przesada. Można jednak było zauważyć, że ochroniarze mają różne zdanie w tej kwestii, więc wyproszeni wchodzimy innym wejściem gdzie nikt już nawet flagi nie każe rozwijać. W śrdoku strefy zaczepiani jesteśmy co chwila prze hostessy Calsberga, Canona i innych sponsorów. Na scenie jakaś laska zachęca do brania udziału w konkursach. Do kontenera z żetonami na piwo kolejka na pół godziny stania. Nic tu po nas. Udajemy się więc powoli w kierunku stadionu. Im bliżej mostu Poniatowskiego mozna było spotkać coraz więcej grup kibiców nastawionych na utrudnianie życia Rosjanom. Wystarczyła więc iskra, zeby zaczęła się regularna bitwa. O samych zamieszkach nie będę się rozpisywał. Wszyscy zainteresowani mogą na Youtubie zobaczyć jak to wszystko wyglądało lub na odpowiednich forach poczytać co nieco o zamieszkach. Mogę jedynie powiedzieć, że rosjanie solidnie oberwali. Gdyby nie Policja krucho by z nimi było.

Gdy nieco się uspokoiło ruszyliśmy dalej w kierunku stadionu. Most Poniatowskiego był już dla Polaków zamknięty. Przepuszczano jedynie Ruskich. Podjechaliśmy więc pod stadion koleją miejską. Pod samym obiektem osobiście nie widziałem żadnych starć. Wiadomo jednak, że i tu miały miejsce małe ganianki. Wchodząc na stadion, bilet sprawdzany jest 3-krotnie. Najpierw jakimś specjalnym mazakiem sprawdzano autentyczność biletu. Kolejny etap to kontrola osobista. Okazało się tu, że nasza flaga musi wylądować w depozycie. Pewna osoba niby-decyzyjna długo doszukiwała się na niej zakazanych elementów. Gdy ich jednak nie znalazła, stwierdziła że jest za duża... Zakazany element znaleźli za to na biało-czerwonym szaliku jednej dziewczyny od nas. A mianowicie była to piłka przerobiona na wizerunek czaszki. Dobrze, że nie doszukali się groźnej miny orła na godle... Na nic zdały się dyskusje z pajacami. Nie było również możliwości wbicia się innym wejściem więc zarówno flaga jak i szalik wylądowały w depozycie. Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Później okazało się, ze na stadionie wisi wiele większych flag od naszej. Zapewne trafili na bardziej rozgarnietą ochronę, lub wnieśli flagi na patencie.

Po wejściu na teren stadionu, można było swobodnie poruszać się po całej promenadzie. Rozstawionych jest duża ilość namiotów z bezalkoholowym piwkiem, napojami i jedzeniem, których ceny wywindowano w kosmmos. Pomyśleliśmy o kupnie szalkia dla dziewczyny uznanej wczesniej za potencjalnego chuligana. Niestety w dostępnej ofercie próżno było szukać na szalach orzełka. Wszystkie artykuły miały wyeksponowane jedynie logo Euro. Na trybuny weszliśmy stosunkowo wcześnie (trwała przerwa pierwszego meczu). Odnaleźliśmy na sektorze znajomych i na rozmowach mijał czas do meczu.

Na trybunach, jak można było się spodziewać dominował piknikowy rodzaj kibiców. Rodzice z dziećmi, starsi podchmieleni panowie oraz lanserzy. Widok ten nie napawał optymizmem. W celu małej próby zarzuciliśmy "ruska...". O dziwo oprócz wielu oburzonych ludzi pojawiły się grupki chętnych do śpiewania. Zauważylismy też kilku pojedynczych Rosjan spogladających na nas "spod byka".

Co do samego dopingu na meczu to przyznam, że byłem nawet pozytywnie zaskoczony. Wiadomo, do atmosfery z meczów ligowych było bardzo, bardzo daleko. Jednak patrząc na rodzaj kibiców to wygladało to całkiem dobrze. Wszystko to za sprawą pojedynczych grupek kibiców, którzy robili wszystko, żeby rozkręcić resztę. Najgorzej było z synchronizacją poszczególnych sektorów i ze zróżnicowaniem dopingu. 80% stadionu znała tylko: Polska (klask, klask) i Polska Biało-Czerwoni. Zarzucanie innych pieśni szybko nikło w tłumie. Jedynie raz udało się pociągnąć "hej Polska gol". Po za tym kilka razy poszło standardowe na kadrze: "jesteśmy z Wami", "my chcemy gola" i "jeszcze jeden". Co oczywiste na takich meczach, doping znacznie siadł po stracie bramki i ożywił się po wyrównaniu. Zauważyłem też że część naszego sektora była jedną z niewielu na stadionie, która cały mecz stała. Sposób na to jest prosty: wystarczy pomimo kolejnych marudzeń uparcie stać. Kolejni, chcąc oglądac mecz również wstają. A jeśli już stoją to jakoś łatwiej im coś zaśpiewać. Pomagały również okrzyki co jakiś czas: "wszyscy wstają i śpiewają". Rosjanie od czasu do czasu głośno krzyknęli. Najlepiej ich było słychac po bramce. Prezentują równiez okazałą sektorówkę z wojownikiem i napisem "This is Russia". O dziwo mogli ją wnieść. No ale widać było na każdym kroku, że lepiej traktuje się gości niż własnych kibiców.

Podsumowując, na kadrę nie chodzą na pewno same pikniki. Jest wiele osób, które próbują nakręcić jakiś doping. Różny ma to skutek, zależny głównie od tego co się dzieje na boisku. Wczoraj czuć było duże ciśnienie na Ruskich więc więcej osób przyłączało się do dopingu. Czeste były równiez gwizdy przy głośniejszym dopingu Rosjan oraz podczas hymnu. No cóż, nawet dla części pikników Rosjanin to wróg. Przy większej ilości kiboli można by było rozkręcić wczoraj naprawdę dobrą atmosferę, tym bardziej, że akustyka stadionu daje duże możliwości. Tak czy siak, na dzień dzisiejszy mniej cierpliwym fanatykom radziłbym omijać kadrę szerokim łukiem. Bo można się porządnie wkurzyć patrząc na otaczające Cię osoby, którym ciężko ruszyć tyłek z fotela albo nawet klasnąć od czasu do czasu.

Opuszczenie okolic stadionu odbywa się wyjątkowo sprawnie. Pomimo, że siedzieliśmy na górnej trybunie, już po kilku minutach byliśmy przy nieszczęsnym depozycie. Ponieważ czekała nas kilkugodzinny powrót do domu, udaliśmy się od razu w kierunku naszego samochodu. W drodze powrotnej ominęliśmy most Poniatowskiego, co jak się okazało, pozbawiło nas możliwości przyjrzenia się kolejnym pozasportowym atrakcjom na lini Polska-Rosja.

Ogólnie, biorąc pod uwagę że spodziewałem się totalnego pikniku, wyjazd na plus. Doping jak na ostatnie czasy na kadrze całkiem, całkiem. Wynik nienajgorszy. I co dla wielu najważniejsze, na mieście Polacy nie dali sobie w kaszę dmuchać.




Komentarze:


ULTRAS POLSKA - POLSKA SCENA KIBICOWSKA