Szopka z finałem Pucharu Polski zaczęła się juz na długo przed rozpoczęciem spotkania. Początkowo areną zmagań miał być stadion narodowy. Kolejny raz wystraszono się jednak najazdu tysięcy demolujących wszystko na swojej drodze kiboli, którzy najpewniej roznieśli by nowiutki stadion w pył. Ostatecznie zdecydowano się rozegrać zawody na niewielkim stadionie w Kielcach.
Obie grupy kibiców otrzymały po 3100 biletów. Jednak zarówno Legioniści jak i "Niebiescy" do końca nie byli pewni czy będzie im dane dopingować na żywo. Legia bowiem miała zakaz wyjazdowy na wszystkie mecze Pucharu. Ruch natomiast narozrabiał trochę na ostatnim meczu derbowym. Ostatecznie gospodarzem meczu została Legia a kibice Ruchu dostali zielone światło, więc obie ekipy mogły zasiąść na stadionie. Warszawiacy przyjechali do kielc trzema "specjalami", Chorzowianie dwoma. Zarówno "Legioniści" jak i "Niebiescy" wykorzystali całą pulę biletów. Legia określa się na 3,5 tys. osób, Ruch na 3,3 tys.(w tym 190 Widzew, 60 Slovan, 20 Elana). Obie ekipy z kilkunastoma flagami.
Kibice Ruchu już przed początkiem meczu zasiedli w komplecie na trybunach. Za to Legia miała spore problemy, poniewaz wpuszczana była tylko jedną bramką, co spowodowało że ostatni kibice wchodzili ok. 60-70 min. spotkania.
Przed pierwszym gwizdkiem nastąpiła jeszcze mała wymiana"uprzejmości" i można było grać hymn. Legia śpiewała, Ruch w większości milczał. Co niektórzy tylko lekko pogwizdali, później zaczęli bić brawa, by w końcu, pod koniec Mazurka krzyknąć "Górny Śląsk" akcentując swoja przynależność.
Doping tego dnia głośny z obu stron, z lekkim wskazaniam na Ruch, który mimo niekorzystnego dla nich wyniku, prowadzony był równo i donośnie. Lekka przewaga "Niebieskich" była spowodowana także problemami Legii na bramkach.
Obie ekipy przygotowały na ten mecz oprawy. Obie jednak, odbiły się od bram wejściowych. Wniesiono jedynie transparenty. Legia już w pierwszej połowie rozciągnęła pokaźne płótno z napisem "Obrońcy Pucharu", które widoczne było praktycznie cały mecz. Odpalili przy tym pokaźną ilość ogni wrocławskich, petard hukowych oraz świec dymnych w barwach co dało konkretny efekt. Na początku drugiej połowy, pokaz pirotechniczny zaprezentowali Chorzowianie. Wywiesili transparent w swoim języku: "Bo gryfnie jest paczeć jak chłopcy w bal grajom i walczom o berło, korona i tron" i odpalili sporą ilość rac, ogni wrocławskich, stroboskopów i petard hukowych. Zaznaczyć trzeba również, że wszyscy kibice Ruchu ubrani byli w jednakowe koszulki z napisem "Blue Life". Pod koniec spotkania pirotechnikę odpalili ponownie "Legioniści". Było jej na tyle dużo, że sędzia zmuszony był przerwać spotkanie. Spowodowane to było głównie tym, że oprócz rac, dużych wulkanów, ogni wrocławskich, achtungów i świec dymnych odpalono również... fajerwerki, które w większości kończyły swój lot na dachu stadionu i odbijając się od niego rozpryskiwały się nad głowami kibiców. Pojedyncze sztuki piro wylądowały również na murawie. Po kilku minutach, i prośbach skierowanych do kibiców przez Radovica, sędzia wznowił zawody. Przed kibicami obu drużyn pojawiły się znaczne kordony policji, na co kibice zareagowali głośnym: "Zawsze i wszędzie...". Legioniści wywieszają również transparent z pozdrowieniami dla osób przebywających w odosobnieniu.
Legia ostatecznie pokonała Ruch 3:0, po bramkach Ljuboji, Radovica i Żyry. Zaraz po zakończeniu spotkania kibice Ruchu opuścili stadion i udali się w drogę powrotną. "Legioniści" pozostali na trybunach dłużej aby świętować z piłkarzami zdobycie pucharu.
źródło:Niebiescy.pl / Legionisci.com